Kolejny nasz dramat... Czy muszą odchodzić parami...
W sobotę 11.02 wieczorem nasz konik Bury przewrócił się nagle w boksie i nie mógł wstać. Wezwany lekarz weterynarii rozpoczął akcję ratowania - niestety nie przyniosła ona oczekiwanego skutku dlatego natychmiast zdecydowano o przewiezieniu go do kliniki dla koni w Gliwicach. Tam czekała już cała ekipa weterynarzy, którzy natychmiast podjęli decyzję o operacji. Wydawało się, że wszystko jest jeszcze możliwe, gdy rżeniem przywitał się z innymi końmi w klinice, ale rzeczywistość okazała się inna........ to było raczej pożegnanie z końskimi braćmi..... Stare, zmęczone i słabe serduszko-miał ponad 22 lata i tłuszczaki , które oplotły jelita.......... mimo wielkiego wysiłku całej ekipy o 2.30 w nocy nasz ukochany Bury odszedł. Do końca były z nim nasze dziewczyny - Danka i Kasia, które pożegnały go w imieniu nas wszystkich, a także wszystkich, którzy go kochali. To kolejna bardzo bolesna strata, kolejna porażka i pożegnanie z przyjacielem......... Był wyjątkowo mądry i ufny, kochający wszystkich-można powiedzieć uczłowieczony, a także niesamowita przytulanka - ta jego wyjątkowa miłość do ludzi była wynikiem wielkiej miłości, jaką okazywały mu przez długie lata życia dziewczyny - córki jego dawnych właścicieli. Szczególne podziękowania kierujemy do nich - Bożenki i Wiesi, to one z wielką determinacją walczyły o to, aby zapewnić mu szczęśliwą emeryturę po wielu ciężkich latach pracy (pracował w górach), one wykupiły go i szukały dla niego dobrego domu. Jak ważne jest takie pełne miłości traktowanie konia mógł się przekonać każdy kto miał z nim kontakt -emanował spokojem w kontaktach z ludźmi i pełnym zaufaniem - nie bał się, że zostanie skrzywdzony. Był tak bardzo przywiązany do ludzi, że w miejscu gdzie przebywał w pensjonacie - około 15 minut od Przystani - chodził często po obejściu za ludźmi jak pies, najchętniej to wszedłby razem z nimi do domu. Zaprzyjaźnił się bardzo z klaczą gospodarzy - która ze względu na jego niewielki wzrost opiekowała się nim jak własnym źrebakiem. Tęsknił za nią bardzo gdy czasem zabieraliśmy go aby towarzyszył nam na festynie z okazji Dni Ziemi w Warszawie - gdzie swoim wyjątkowo łagodnym charakterem podbił serca wielu mieszkańców Warszawy. Odwiedzał z nami dzieci w krakowskich szkołach - bo to właśnie dzieci kochał szczególnie - mogły go głaskać, dotykać z każdej strony, przytulać - choć nigdy nie pracował w hipoterapii to okazał się wyjątkowym terapeutą dla dzieci pełnych lęku w kontakcie ze zwierzakiem............Jeszcze do nas to nie dociera, że w ciągu jednego tygodnia straciliśmy Natalkę i Buraska - takich wspaniałych przyjaciół człowieka....... Chcemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mógł szczęśliwie przeżyć z nami 10 ostatnich miesięcy - szczególnie Kasi i Julci Góreckim za pomoc w finansowaniu utrzymania Buraska. Dziękujemy wszystkim pracownikom Kliniki dla Koni w Gliwicach-pomimo tego, że wszystko działo się w sobotę późnym wieczorem zorganizowali dla niego wszelką pomoc....... walczyli kilka godzin o jego życie, a także Państwu Sylwii I Mirkowi Foltyniakom z Firmy Brandy za szybki transport Buraska do kliniki. Ta operacja mogła uratować mu życie - czy mogliśmy zostawić go bez tej możliwości, bez pomocy, bez szansy - i choć wiemy, że to będzie kosztowne bo w klinice pozostał rachunek do zapłacenia- to nie mogliśmy postąpić inaczej. Gdyby ktoś z Państwa chciał wspomóc nas w spłaceniu tego rachunku - ufamy, że wierni przyjaciele nas zrozumieją - to prosimy dopisać - "na operację Burego". Bury całe życie służył ludziom ciężką pracą, przywiązaniem oraz pełnym miłości i zaufania sercem - mamy nadzieję, że teraz będzie się opiekował Przystanią razem z innymi naszymi Aniołkami...........