WAŻNE!!!!!

Kochani, przypominamy, że ASF nadal trwa… Nasze Przytulisko jest niestety nadal wyłączone z odwiedzin. Nie można wejść zobaczyć kotków, lisków, piesków, świnek. Można zobaczyć koniki na pastwisku, kózki, baranki oraz krówki. Głownie dla Nich powstała nasza Przystań.
Przystań Ocalenie to Przytulisko, to nie ogród zoologiczny, który można odwiedzić w każdej chwili i wejść w każdy zakamarek. Jeśli komuś zależy to te zwierzaki które można zobaczyc tj konie, krowy, kozy, barany wystarczą żeby do Nas przyjechać. Kiedy piszemy, że nie można wejść na plac ale mozna zobaczyc na pastwiskach to wiele osób niezadowolonych nigdy się nie pojawia. A czy te zwierzaki są gorsze? One nie są warte uwagi czy zobaczenia? Czasem mamy wrażenie, że niektórzy szukają sensacji, afery czy czegoś czego mozna się doczepić. Nasze Przytulisko to nie hotel 5 gwiazdkowy tylko skromne gospodarstwo. Staramy się jak możemy, żeby dom naszych zwierzaków był jak najlepszy i to też robimy. Nasze zwierzaki to istoty po przejściach, często mające złe wspomnienie o nas ludziach. Nie oswajamy naszych zwierząt na siłe, pozwalamy im wybrać czy potrzebują z Nami tego kontaktu czy też nie. Nie wszystkie chcą być oglądane, dotykane. One nie są tego nauczone. My wiele lat pracujemy, żeby zyskać ich zaufanie, nie zawsze nam się to udaje. Ale kochamy je takimi jakie są. Nie będziemy narażać ich na tak ogromny stres bo ktoś chce je poogladać. Te zwierzaki, które uwielbiają ludzi zawsze chętnie pokażemy, ale są też takie których nie będziemy zmuszać tylko żeby zaspokoić czyjąś ciekawość.
Dla nas dobro i bezpieczeństwo naszych zwierząt jest priorytetem.Wcześniej odwiedziny tez były na innych zasadach ze względu na pandemie. Prosimy Was o wyrozumiałość. W trosce o bezpieczeństwo naszych podopiecznych musimy tak postępować.
Jednak nasze konie praktycznie codziennie są na pastwisku, zawsze można podjechać i sobie je zobaczyć, ewentualnie zadzwonić i upewnić się, że danego dnia wyszły. Prosimy tylko nie karmić niczym koników, ponieważ nie wszystko mogą jeść. Po prostu żeby im nie zaszkodzić, nie wolno ich dokarmiać. Poza tym często przy karmieniu dochodzi do awantur. Zdrowsze, silniejsze konie odganiają te słabsze… Jeśli ktoś jednak bardzo chce im coś zostawić to można pod bramą a my potem rozdzielimy 😉
Wszystkim, którzy Nas rozumieją bardzo dziękujemy za wyrozumiałość a tym którzy nie są w stanie tego zrozumieć, no cóż przepraszamy ale stworzyliśmy to miejsce dla skrzywdzonych zwierząt, nie dla ciekawskich ludzi…

Odszedł Pirat (*)

Piracik…(*)(*)(*)
Przystań to dom także dla kotów, najczęściej to zbierane z różnych miejsc, z różnych warunków koty niesprawne, stare, schorowane. Takie o których świat zapomniał… Czasem udaje się je jakoś wyprowadzić na prostą, choć czasem to tylko złudna nadzieja…..Piracik trafił do Przystani uratowany przez dobrych ludzi z bardzo trudnych warunków, wygłodniały, chudziutki, chory, z zaropiałymi strasznie oczkami, łysy, pokryty strupami, po pewnym czasie dopiero można było zauważyć, że ogon i sierść wokół głowy ma trochę bardziej włochate niż inne koty. Był niesamowicie piękny. Koci katar niestety nie pozwolił uratować oczka, dlatego został Piracikiem. Doznał zapewne wielu krzywd, więc nie ufał ludziom, trudno było mu podawać lekarstwa, nie dał się wziąć ma ręce. Głaskać dawał się tylko na swoich zasadach. Ludzi średnio lubił ale bezgranicznie kochał inne koty, często wygrzewał się na słońcu przytulony do Pluszki lub innego kociego przyjaciela.Jeść i spać w różnych dziwnych pozycjach, to było całe jego szczęście, nie był wiec zbyt wymagający. Niestety powikłania po przeżytych chorobach, niedożywienie w początku życia odezwały się po latach... Piracik odchodził spokojnie, w swoim ukochanym świecie, wśród kocich przyjaciół, na swoich ulubionych legowiskach, wystawiał się do słońca na parapecie, to kochał najbardziej. Lekarstwa już nie pomogły, Piracik przegrał walkę z chorobą. W ostatnim czasie złagodniał, patrzył na nas tym swoi jednym okiem, ale dawał się pogłaskać, nie uciekał od nas, w końcu nas trochę pokochał i zrozumiał, że my pokochaliśmy Jego… Odszedł Piracik, jeden z Przystaniowych kocich przyjaciół…. Do zobaczenia Przyjacielu💔

Odeszła Marika (*)

Mariczko ukochana…
Zebraliśmy się dzisiaj żeby napisać zaległe pożegnania naszych Przyjaciół… Mieliśmy nadzieję, że chociaż na chwile śmierć nam odpuściła i nie zabierze żadnego z naszych Przyjaciół… Jak bardzo się myliliśmy… Śmierć znowu zebrała swoje żniwo… Dzisiaj zabrała nam Ciebie… Dlaczego?! Ile bólu i cierpienia jest w stanie znieść jeden człowiek? My już nie jesteśmy stanie… Każdy nowy dzień przynosi więcej bólu…
Trafiłaś do nas w 2019 roku… Byłaś bardzo zaniedbaną i wyniszczona klaczą a do tego mocno schorowaną… Wydałaś na świat wiele źrebiąt. Wszystkie Ci odebrano… Twoje życie było piekłem zgotowanym przez ludzi. Mimo, że straciłaś dla nich zdrowie nie zapewniło Ci to jednak spokojnej emerytury. Kiedy przestałaś być przydatna człowiekowi, kiedy przestałaś zarabiać na swoje utrzymanie, został wydany na Ciebie wyrok i trafiłaś do skupu koni rzeźnych.... Czekałaś na śmierć… Mimo wszystko my i Ty mieliśmy dużo szczęścia, że nasze drogi się spotkały. Zamieszkałaś w naszej Przystani. Raczej stroniłaś od ludzi ale na swojego towarzysza tej ziemskiej drogi wybrałaś sobie Gordona. On jeszcze nie rozumie, że stracił swoją Przyjaciółkę… Cały czas Cię nawołuje, czeka aż mu odpowiesz. Jak mu wytłumaczyć, że nie odpowiesz? Odeszłaś w swoim ukochanym boksie… W drodze za Tęczowy Most towarzyszyły Ci nasze dziewczyny- Alina i Ola… One były przy Tobie kiedy Twoje serduszko zabiło po raz ostatni… Człowiek nie był dla Ciebie dobry, ale dzisiaj odeszłaś mając obok ludzi, którzy naprawdę Cię pokochali. Wierzymy, że Ty też nas pokochałaś. Nie potrafiłaś tego okazać ale my wiemy… Odeszłaś kochana Mariczko jako nasza Przyjaciółka. Każdy dzień był walką o Twoje zdrowie i życie. Daliśmy radę wywalczyć spory kawałek czasu jak na stan w jakim do nas trafiłaś… Może nie były to długie lata… Może nie był to szmat czasu ale wiemy, że dla Ciebie był to jedyny czas w Twoim życiu kiedy byłaś kochana, chciana i każdy się o Ciebie troszczył. Jedyne czego żałujemy to fakt, że nie trafiliśmy na siebie wcześniej…Miałaś wiele kryzysów nasilania się choroby, ale staraliśmy się ratować Twoje zdrowie-lekarstwa, nebulizatory, inhalacje, wiatraki… Robiliśmy wszystko co w naszej mocy żeby Ci pomóc. Staraliśmy się zapewnić Ci jak największy komfort życia… Niestety nasze starania i działania nie wystarczyły, żeby Cię tu z nami zatrzymać… Twoje serduszko przestało dawać radę… Rano wiedzieliśmy, że jest źle ale mieliśmy nadzieję, że leki i Twoja wola życia przezwyciężą ten kryzys… Niestety pomyliliśmy się kolejny raz… Odeszłaś… Pozostawiłaś po sobie ogromną pustkę ukochana… Pozostawiłaś też swojego ukochanego Gordona, który bardzo cierpi… Opiekuj się nim z góry… Dodaj mu siły żeby przetrwał Waszą rozłąkę… Kiedyś znowu gdzieś wszyscy razem się spotkamy… Czekaj tam na nas, nasza najpiękniejsza, delikatna i niesamowita Mariko… Do zobaczenia ukochana 💔

Odeszła Myszka (*)

Myszko kochana, tyle wspólnych lat- w październiku byłoby 18- i nagle koniec?! Choć wiemy, że ten czas był podarowany , chociaż już wtedy gdy trafiłaś do Przystani , nikt nie wróżył Ci długiego życia, serce pęka . W październiku 2004 roku trafiłaś do nas. Choroba-dychawica- była dla Ciebie wyrokiem śmierci. Wtedy byłaś młodziutka, miałaś jakieś7 lat. Praca w rekreacji i rodzenie potomstwa nie dały Ci gwarancji opieki i pomocy, gdy zachorowałaś, przeznaczono Cię do rzeźni. Chociaż byłaś dla ludzi źródłem zarobku, gdy się okazało, że trzeba zainwestować w Twoje życie i zdrowie, stałaś się niepotrzebna, byłaś tylko koniem, mięsem, taki los…… Dla nas byłaś przyjacielem- nasza kochana Myszka-jedna z naszych pierwszych Przystaniowych zwierzaków….Piękność o zjawiskowej urodzie, maści myszatej z ciemną pręgą na grzbiecie i grzywą w stylu mokra włoszka. Byłaś cudownym, spokojnym koniem, zawsze grzeczna, pozwalałaś na wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, cierpliwa, opanowana, nigdy nie sprawiałaś żadnych problemów oprócz jednego -oprócz strachu o Twoje życie, zwłaszcza w upalne dni, a było ich w ostatnich latach coraz więcej. Chcieliśmy ci dać wszystko co potrzebne byś mogła żyć …..i tak przetrwaliśmy razem prawie 18 lat. Miałaś wiele kryzysów nasilania się choroby, ale staraliśmy się ratować Twoje zdrowie-lekarstwa, autoszczepionki, nabulizatory, inhalacje, wiatraki, specjalne podłoże w boksie, karma specjalistyczna, staraliśmy się bardzo, aby wszystko było dobrze……..do wtorku……Może mogłaś zostać z nami jeszcze trochę? Jednak w nocy zasnęłaś w swoim boksie, obok swojego ukochanego Bąbla, który Cię woła, szuka, rży , pytając-
„ Gdzie jesteś? On najtrudniej będzie miał sobie poradzić z Twoim odejściem… Tyle lat byłaś, zawsze obok, zawsze razem, a gdzie teraz jesteś”? Czeka na Ciebie gdy wychodzi na pastwisko, szuka wśród innych koni, tyle lat staliście obok siebie! Tak bardzo Cię brakuje Myszko!!!Mamy tylko nadzieję, może prawdziwą, a może złudną , ale ona dodaje nam siły, że za Tęczowym Mostem jesteś w gronie naszych Przystaniowych przyjaciół… Do zobaczenia nasza Myszeńko… Gdzieś… Kiedyś…💔

Odszedł Oliwier (*)

Maj 2017 rok…
Moje 20 urodziny przerywa telefon o stojącym w skupie starszym koniu. Czekał na śmierć. Decyzja był natychmiastowa- Ratujemy! Wszystkie środki z mojej urodzinowej zbiórki trafiły na ocalenie jego życia. Kiedy pojechaliśmy do skupu nasze serca pękły… Piękne duże oczy, błagające o życie. W tych oczach widać było wszystko, smutek, żal i tlącą się resztkę nadziei. Stał w miejscu, w którym los większości koni jest przesądzony, ze skupów konie nie wracają, jedynie mogą trafić do rzeźni. Jednak nie stał tam sam… Wtulony stał w niego jeszcze jeden koń, chyba w jeszcze gorszym stanie. Nieprzyzwoicie powykrzywiane nogi budziły nasze przerażenie, poranione ciała, wytarte grzywy od chomąta. Pewnie obaj pracowali ile mogli… Kiedy przestali mieć siłę stali się bezużyteczni i czekali na śmierć... Już wtedy wiedzieliśmy, że nie możemy ich rozdzielić… Mimo, że nie mieliśmy środków poprosiliśmy o najcenniejsze w takich chwilach- czas. Na szczęście udało się - Oliwierek i Lucek zostali ocaleni razem… Ta ich wyjątkowa przyjaźń wzajemnie ich ocaliła… Jeden dla drugiego stał się całym światem… Światem, który 12 marca 2020 roku się dla Oliwera zatrzymał bo stracił swojego najlepszego Przyjaciela… Lucek odszedł a Oliwierek pogrążył się w całkowitej rozpaczy i samotności… Tak jakby jego życie całkowicie straciło sens. Oliwierek żył tylko dla siebie. Wiemy, że nie pogodził się ze śmiercią Lucka… Nikogo już nigdy nie pokochał i nikomu już tak nie zaufał jak ukochanemu Luckowi. Każdego dnia dreptał po naszej Przystani ze stareńką Daszką i Moonem ale to raczej oni chodzili z Nim, niż On z Nimi… Bardzo się baliśmy, że Oliwierek nie poradzi sobie z tą stratą i tęsknotą… Baliśmy się, że pogalopuje bardzo szybko za Luckiem bo mieliśmy wrażenie, że On już nie potrafi bez Niego żyć… Na szczęście Oliwierek okazał się dużo silniejszy niż myśleliśmy i postanowił zostać z nami jeszcze 2,5 roku… Niby aż tyle a jednak tylko tyle… Jakiś czas temu nasz Oli postanowił jednak dołączyć do ukochanego Lucka… Nasza wspólna podróż przez życie dobiegła końca… Oliwierek odszedł…(*)

Olisiu mój ukochany…
Byłeś i zawsze będziesz najwspanialszym wspomnieniem moich 20 urodzin. Twoje ocalone życie było najlepszym prezentem jaki mogłam sobie wymarzyć. Dane nam było wspólnie przeżyć 5 lat. Aż 5 lat albo tylko 5 lat… Czas z tymi, których się kocha nigdy nie będzie wystarczający. W każdym razie jestem wdzięczna za każdy jeden dzień jaki dane nam było razem przeżyć… Wiem, że dla Ciebie życie bez Lucka nie było już życiem… Bardzo cierpiałeś z tej tęsknoty a my nic nie byliśmy w stanie zrobić. Za ludźmi średnio przepadałeś, ale nie ma się co dziwić skoro to człowiek zgotował Ci taki los… Nie potrafiłeś mówić ale Twoje ciało samo opowiadało historię Twojego życia… Nie było Ci lekko… Los nie był dla Ciebie łaskawy… Nawet kiedy miałeś cieszyć się spokojną emeryturą u boku Lucka, los postanowił Ci go odebrać… Dlaczego? Tego nie wiem i nigdy się nie dowiem… Mimo, że Twoje odejście bardzo nas boli to jednak wewnątrz czujemy taki spokój… Spokój bo wiemy, że tam gdzie teraz jesteś, jesteś po prostu szczęśliwy… Wiem, że Twoje największe szczęście to Lucek u Twego boku…Teraz razem jesteście tam gdzie nic już nie boli i wszystko jest lepsze… Pękało mi serce kiedy widziałam jak bardzo tęsknisz a dzisiaj pęka mi serce bo ja tęsknię… Jednak często dobro innych jest dla nas ważniejsze niż nasze dlatego pocieszam się tym, że nareszcie jesteś szczęśliwy… Wiem to na pewno… Niech te zawsze smutne, wielkie oczy dzisiaj błyszczą pełne radości, niech resztki powycieranej grzywy rozwiewa wiatr, niech to stareńkie, poranione, pokrzywione ciałko ogrzewa słońce a Ty ciesz się towarzystwem Lucka i wszystkim co najlepsze bo na to zasługujesz Przyjacielu… Wszyscy bardzo Cię kochamy i nigdy o Tobie nie zapomnimy… Nie mówimy żegnaj lecz do zobaczenia ukochany…

Ostatni raz w imieniu Oliwierka dziękujemy wszystkim i każdemu z osobna za każdy, nawet najdrobniejszy gest dobrej woli w jego kierunku. Dziękujemy z całego serca naszym pracownicom- Alinie, Oli i Natalii za najlepszą opiekę, miłość i troskę do samego końca. Dziękujemy wszystkim za wszystko❤️

Przystaniowe życie

Godzina już prawie 20 a my zaczynamy przesypywanie owsa do silosów. Przed nami tylko ponad 10 ton owsa :) Mamy tylko jedną przyczepę, z której możemy sypać automatycznie, cała resztę będziemy musieli sypać ręcznie. Zapowiada się ciekawy piątkowy wieczór :) Tak wygląda nasze Przystaniowe życie. Dla nas nie ma weekendów, wieczorów, dni wolnych. U nas jest ogrom pracy i obowiązków a niestety tylko garstka ludzi do wykonania tego. Życzcie nam powodzenia i trzymajcie kciuki żebyśmy dzisiaj zdążyli :) Miłego wieczoru kochani <3